piątek, 4 stycznia 2013

"Atramentowa Podróż" r.3


   Spędzili wiele dni na ćwiczeniach. W Końcu Igor opanował umiejętności z którymi zmagał się od dawna przy pomocy natarczywości Godryka i wsparciu swoich przyjaciół. Tego słonecznego dnia siedzieli na polanie ćwiczebnej. Ich trener ustawiał właśnie przeszkody na miejsca nucąc coś pod nosem. W końcu przywołał ręką  przyjaciół i skierowali się w stronę chaty. Szli w milczeniu dopóki Godryk nie skręcił w głąb lasu. Przystanął przy grubym drzewie nie odzywając się ciągle. Konar drzewa był ciemny niczym otchłań lecz im wyżej- jaśniał. Jego gałęzie owiewał lekki wiatr zrywając pojedyncze liście.Teraz na jednej z gałęzi spadła mała kłódka. Zaraz po niej druga. W miarowych odstępach czasowych na ziemię spadały kłódeczki. Godryk odczekał dopóki kłódki nie spadną i sięgnął po najbliższą z nich. Potem okrążył drzewo i podniósł jeszcze dwie inne. Stanął naprzeciw przyjaciół i podał srebrną kłódkę Igorowi.
- Srebra kłódka symbolizująca wierność i przywiązanie dla ciebie Igorze. Używaj jej rozważnie…- Igor spojrzał na kłódkę i zacisnął ją w pięści. W jego oczach błąkały się łzy. Teraz Godryk podszedł do Deana.-Złota kłódka symbolizująca władzę i oddanie. Możesz jej użyć tylko wtedy gdy rozkaże ci wierność...- Dean obejrzał kłódkę. Zacisnął wargi i pochylił głowę. Przeszedł teraz do dziewczyny-...A dla ciebie Ines, kłódka barwy rubinu symbolizująca miłość, odwagę i zwycięstwo. Zapamiętaj, że możesz się nią posłużyć tylko jeden jedyny raz… - Ines poszła w ślady swoich przyjaciół i spojrzała na kłódkę. Na jej rubinowej powierzchni wyryte dwa znaki. Pierwszy to zakrzywiona  litera przypominająca „W” a druga tak samo wykonana „O”. Zagryzła wargi usiłując zatrzymać atak płaczu. Przecież pogodziła się z myślą życia poza swoim domem i bez ojca, a teraz ledwie wstrzymywała się od fontanny łez. Godryk wskazał im ręką stronę domu, a on sam poszedł w czeluść lasu. Przyjaciele usiedli pod drzewem wciąż trzymając kłódki w rękach. W pewnej chwili Igor zapadł się w histerii i odszedł do swojego pokoju. Teraz napis z kłódki Ines zniknął. Pozostał tylko rubin.
-Dean… Niezbyt rozumiem znaczenie bycia tych kłódek…- Chłopak oderwał wzrok od horyzontu.
-Każdy na świecie ma swoją kłódkę. Dodaje ona sił… Podczas bitew często przesądza o wygranej. Wiesz czemu ma taką moc?- dziewczyna pokiwała przecząco głową.- Bo wspomaga cię drugą osobą. Tej której potrzebujesz. Tą którą najbardziej pragniesz. Wyryte imiona lub inicjały – to one mają moc… Kłódki dobierają właściciela. Gdy tylko spadną na ziemię i wyczują obecność swojego właściciela zaczynają zbliżać się do niego. Dlatego Godryk wiedział które nam wybrać… Przyznam, rubinowej kłódki nie dostał nikt od wieków. –Spojrzał na rękę przyjaciółki gładząc jej kłódkę.- Nikt nie widzi napisu na powłoce poza właścicielem. Oczywiście nie jest tam cały czas. Znika, lecz wciąż ma moc…- Usiadł znów w tej samej pozycji powracając do zadumy. Ines zrozumiała, iż lepiej zostawić go samemu.
Odeszła więc do domu. W kuchni krzątała się Ariana. Z pokoju Igora słychać było lekki szloch. Ines zapukała trzykrotnie do drzwi. Odpowiedziało jej ciche jęknięcie. Dziewczyna uchyliła drzwi i ujrzała Igora na łóżku z wciśniętą twarzą w poduszki. Odwrócił głowę i popatrzył na przyjaciółkę. Usiadła obok niego i przytuliła jak kiedyś ojciec ją. Trzymał coś w rękach: czarno-białe zdjęcie. Była na nim piękna, brzemienna kobieta i rosły mężczyzna. Obok stał roześmiany chłopiec trzymający w ręku bez. Stali przed małą chatką.
-To moja mama…- Igor zachlipał- Była taka piękna… Nazywała się Elvira. Ten mąż to mój ojciec, Tom. A ten chłopiec to Dean… Ja jeszcze się nie urodziłem. Zdjęcie zrobione dzień przed wojną. Ojca nigdy nie ujrzałem, matka zmarła przy porodzie i został mi tylko Dean!- Rozległ się długi, przeciągły jęk i po nim płacz.
-Igor, nie płacz. To nie ma sensu… Swoim lamentem nie przywrócisz im życia. To jest przeszłość, a myśl o przyszłości. O wygranej. Naszej wygranej!- Przyjaciółka spojrzała mu w oczy.- Pomścisz ich. Pomścimy ich razem- Uśmiechnęła się. Po chwili ciszy Igor uśmiechnął się, wytarł oczy i wydmuchnął nos.
-Dziękuję, Ines. Gdzie Dean?
-Jest w ogrodzie. Zagubiony w myślach…- Ines wyjrzała za okno. Dean wciąż siedział w tej samej pozycji. Jeszcze raz uśmiechnęła się do Igora i odeszła do siebie. Noc nastała szybko, lecz jej minuty ciągnęły się zawile. Bezsenne nocy dla dziewoi powróciły. Pamiętała o gnomach wałęsających się nocą, lecz po długim treningu Godryka mogła stawić im czoło. Wzięła mały sztylecik i wyszła niczym złodziej z domu. Z każdym dniem na dworze zaczynało się robić zimniej. Tamta noc nie była odmienną od pozostałych. Ines więc szła szybko by rozgrzać kości. Nagle zza gałęzi jednego z drzew spadły liście. Za nimi inne gałęzi. Dziewczyna cofnęła się; nie mogła określić wielkości gnoma. Lecz czy to na pewno był gnom? Teraz z gałęzi zleciała kość. Duża, zakrwawiona kość. Ines podeszła bliżej lecz usłyszała tylko łapczywe mlaskanie. Gnomy nie piją krwi- przypomniała sobie informację od Deana. Teraz z drzewa zwisało coś jeszcze… Długie, ciemne, rozpuszczone włosy…




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz