wtorek, 8 stycznia 2013

"Atramentowa Podróż" r. 4

   Ktoś poderwał głowę dziewczyny do tyłu i zakrył usta w ciężkich dłoniach. Ines poczęła wyrywać się i miotać lecz uścisk był zbyt mocny. Gdy zbliżali się do drzewa postać na gałęzi ruszała się niespokojnie. Porywacz syknął coś i puścił się biegiem przez ogród z Ines na plecach. Zaczęła krzyczeć i szamotać się lecz istota zagłuszyła ją jednym uderzeniem w skroń. Ostatnią rzeczą jaką widziała był cień z długimi włosami, rzucający się na uciekiniera. 
Obudził ją ciepły, miarowy oddech. Otworzyła oczy i ujrzała pochylającego się nad nią Deana. Usiadła energicznie odsuwając się jak najdalej. Chłopak miał włosy zbryzgane krwią, a z ust ściekała mu owa ciecz. W oczach miał dzikość i przerażenie. Przysunął się bliżej i dotknął policzka Ines. Z jego zielonych oczu spłynęła łza. Nie patrząc na twarz dziewczyny odbiegł do lasu. Zginął pośród ciemności niosąc za sobą woń krwi. Porywacz Ines leżał na ziemi z rozerwaną klatką piersiową. Był to jeden z gnomów. Miał długi szpiczasty nos, ukośne czarne oczy i zakrzywione w grymasie usta. Jego głowa była podłużna i nieproporcjonalnie mała do reszty ciała. Był łysy, wszędzie gdzie okiem sięgnąć. Na biodrach zwisała mu poobrywana szmata. Wyglądał odrażająco, z serca wyciekała strumyczkami krew. Oszołomiona dziewczyna ruszyła biegiem w stronę domu. Od progu poczęła krzyczeć. Pierwsza do przedsionka wpadła zaspana Ariana, zaraz po niej ożywiony Igor. Na końcu spokojnym krokiem przyszedł Godryk. Ines mówiła do utraty oddechu. Starzec słysząc każde słowo zamyślał się coraz bardziej. Przerwał drugą część opowieść Ines, wziął dzidę  stojącą w rogu i wyszedł. Dziewczyna zniknęła w swoim pokoju wyglądając przez okno. Noc ciągnęła się w nieskończoność. Sekundy zamieniały się w minuty, minuty zamieniały się w godziny. Aż w końcu nadszedł poranek. W domu panowała ciągła cisza. Ines uważała, że lepiej teraz siedzieć cicho i nie wychodzić z pokoju. Gdy słońce górowało na niebie, drzwi do jej sypialni zaskrzypiały i wszedł Godryk. Był to człowiek o jednej twarzy, która nie wyrażała niczego. 
-Powinnaś zapomnieć.
-Słowo klucz: Powinnam. Czy to znaczy, że muszę?- Ines nie zsiadła z parapetu, nawet nie spojrzała na Godryka. Właśnie złamała wszystkie zasady kulturalności wpojone przez rodziców.
-Nie. Wczoraj była pełnia, a jak to przy pełni zmienia się. Kto przeżył przejęcie tronu, już nigdy nie będzie taki sam. – Na progu, zamykając już drzwi powiedział nie odwracając się:- Dziś wyruszamy do innego królestwa. Jutro spadnie śnieg, czuję to w kościach.- No i wyszedł zostawiając Ines samą. Czy w podróż miała coś ze sobą zabrać? Problem tkwił w tym, że ubrania pożyczała jej Ariana, a wiele i tak nie miała. Dziś przystroiła Ines ledwie w bordową sukienkę przepasaną czarnym pasem, by jakoś trzymała się jej na biodrach. Wszystko co miała, pozostało w innym świecie i już dawno się z tym pogodziła. Wyszła więc z pokoju i przysiadła się w kuchni do Ariany, która krzątała się po kuchni.
-Idziesz z nami?
-Muszę zostać. Któż zajmowałby się domem?- Potem Ines odeszła do swojego pokoju. Patrząc w okno stał w nim Dean. Odwrócił się lekko, gdy jego przyjaciółka zamknęła drzwi.
-Przepraszam…- powiedział niewiele głośniej od szeptu, po czym zbliżył się do Ines.
-Masz za co?- Uśmiechnęła się lekko do niego.
-Nie chciałem, żeby ktokolwiek to widział. Dlatego powiedziałem, żebyś nie odwiedzała ogrodu w nocy…
-…Gdyby nie ty, zginęłabym z ręki gnoma. Po raz drugi, Dean. Po raz drugi…- Chłopak przyciągnął ją do siebie. Jego ramiona oddawały nieśmiałe ciepło, a muskularne ręce dawały poczucie bezpieczeństwa. Serce biło mu delikatnie, a włosy tworzyły przyjemną kaskadę. Stali tak wtuleni w siebie przez pewien czas, póki ciszy nie przerwał lekki podmuch wiatru za oknem.
-Dziś wyruszamy, więc proszę.- Wręczył w dłonie przyjaciółki małą, skórzaną pochwę. Dziewczyna wyjęła miecz, który okazał się być większym i okazalszym.
-Kolejna taktyka walki?
-Kolejna.- Zaśmiał się delikatnie, prezentując dołeczki w policzkach.- Już muszę iść. – Musnął delikatnie ustami policzek Ines. Dziewczynie energiczniej zabiło serce, rumieńce wlały się na jej policzki. Przyjaciele zaśmiali się lekko. Po czym Dean wyszedł, a Ines opadła bezwładnie na łóżko. 

piątek, 4 stycznia 2013

"Atramentowa Podróż" r.3


   Spędzili wiele dni na ćwiczeniach. W Końcu Igor opanował umiejętności z którymi zmagał się od dawna przy pomocy natarczywości Godryka i wsparciu swoich przyjaciół. Tego słonecznego dnia siedzieli na polanie ćwiczebnej. Ich trener ustawiał właśnie przeszkody na miejsca nucąc coś pod nosem. W końcu przywołał ręką  przyjaciół i skierowali się w stronę chaty. Szli w milczeniu dopóki Godryk nie skręcił w głąb lasu. Przystanął przy grubym drzewie nie odzywając się ciągle. Konar drzewa był ciemny niczym otchłań lecz im wyżej- jaśniał. Jego gałęzie owiewał lekki wiatr zrywając pojedyncze liście.Teraz na jednej z gałęzi spadła mała kłódka. Zaraz po niej druga. W miarowych odstępach czasowych na ziemię spadały kłódeczki. Godryk odczekał dopóki kłódki nie spadną i sięgnął po najbliższą z nich. Potem okrążył drzewo i podniósł jeszcze dwie inne. Stanął naprzeciw przyjaciół i podał srebrną kłódkę Igorowi.
- Srebra kłódka symbolizująca wierność i przywiązanie dla ciebie Igorze. Używaj jej rozważnie…- Igor spojrzał na kłódkę i zacisnął ją w pięści. W jego oczach błąkały się łzy. Teraz Godryk podszedł do Deana.-Złota kłódka symbolizująca władzę i oddanie. Możesz jej użyć tylko wtedy gdy rozkaże ci wierność...- Dean obejrzał kłódkę. Zacisnął wargi i pochylił głowę. Przeszedł teraz do dziewczyny-...A dla ciebie Ines, kłódka barwy rubinu symbolizująca miłość, odwagę i zwycięstwo. Zapamiętaj, że możesz się nią posłużyć tylko jeden jedyny raz… - Ines poszła w ślady swoich przyjaciół i spojrzała na kłódkę. Na jej rubinowej powierzchni wyryte dwa znaki. Pierwszy to zakrzywiona  litera przypominająca „W” a druga tak samo wykonana „O”. Zagryzła wargi usiłując zatrzymać atak płaczu. Przecież pogodziła się z myślą życia poza swoim domem i bez ojca, a teraz ledwie wstrzymywała się od fontanny łez. Godryk wskazał im ręką stronę domu, a on sam poszedł w czeluść lasu. Przyjaciele usiedli pod drzewem wciąż trzymając kłódki w rękach. W pewnej chwili Igor zapadł się w histerii i odszedł do swojego pokoju. Teraz napis z kłódki Ines zniknął. Pozostał tylko rubin.
-Dean… Niezbyt rozumiem znaczenie bycia tych kłódek…- Chłopak oderwał wzrok od horyzontu.
-Każdy na świecie ma swoją kłódkę. Dodaje ona sił… Podczas bitew często przesądza o wygranej. Wiesz czemu ma taką moc?- dziewczyna pokiwała przecząco głową.- Bo wspomaga cię drugą osobą. Tej której potrzebujesz. Tą którą najbardziej pragniesz. Wyryte imiona lub inicjały – to one mają moc… Kłódki dobierają właściciela. Gdy tylko spadną na ziemię i wyczują obecność swojego właściciela zaczynają zbliżać się do niego. Dlatego Godryk wiedział które nam wybrać… Przyznam, rubinowej kłódki nie dostał nikt od wieków. –Spojrzał na rękę przyjaciółki gładząc jej kłódkę.- Nikt nie widzi napisu na powłoce poza właścicielem. Oczywiście nie jest tam cały czas. Znika, lecz wciąż ma moc…- Usiadł znów w tej samej pozycji powracając do zadumy. Ines zrozumiała, iż lepiej zostawić go samemu.
Odeszła więc do domu. W kuchni krzątała się Ariana. Z pokoju Igora słychać było lekki szloch. Ines zapukała trzykrotnie do drzwi. Odpowiedziało jej ciche jęknięcie. Dziewczyna uchyliła drzwi i ujrzała Igora na łóżku z wciśniętą twarzą w poduszki. Odwrócił głowę i popatrzył na przyjaciółkę. Usiadła obok niego i przytuliła jak kiedyś ojciec ją. Trzymał coś w rękach: czarno-białe zdjęcie. Była na nim piękna, brzemienna kobieta i rosły mężczyzna. Obok stał roześmiany chłopiec trzymający w ręku bez. Stali przed małą chatką.
-To moja mama…- Igor zachlipał- Była taka piękna… Nazywała się Elvira. Ten mąż to mój ojciec, Tom. A ten chłopiec to Dean… Ja jeszcze się nie urodziłem. Zdjęcie zrobione dzień przed wojną. Ojca nigdy nie ujrzałem, matka zmarła przy porodzie i został mi tylko Dean!- Rozległ się długi, przeciągły jęk i po nim płacz.
-Igor, nie płacz. To nie ma sensu… Swoim lamentem nie przywrócisz im życia. To jest przeszłość, a myśl o przyszłości. O wygranej. Naszej wygranej!- Przyjaciółka spojrzała mu w oczy.- Pomścisz ich. Pomścimy ich razem- Uśmiechnęła się. Po chwili ciszy Igor uśmiechnął się, wytarł oczy i wydmuchnął nos.
-Dziękuję, Ines. Gdzie Dean?
-Jest w ogrodzie. Zagubiony w myślach…- Ines wyjrzała za okno. Dean wciąż siedział w tej samej pozycji. Jeszcze raz uśmiechnęła się do Igora i odeszła do siebie. Noc nastała szybko, lecz jej minuty ciągnęły się zawile. Bezsenne nocy dla dziewoi powróciły. Pamiętała o gnomach wałęsających się nocą, lecz po długim treningu Godryka mogła stawić im czoło. Wzięła mały sztylecik i wyszła niczym złodziej z domu. Z każdym dniem na dworze zaczynało się robić zimniej. Tamta noc nie była odmienną od pozostałych. Ines więc szła szybko by rozgrzać kości. Nagle zza gałęzi jednego z drzew spadły liście. Za nimi inne gałęzi. Dziewczyna cofnęła się; nie mogła określić wielkości gnoma. Lecz czy to na pewno był gnom? Teraz z gałęzi zleciała kość. Duża, zakrwawiona kość. Ines podeszła bliżej lecz usłyszała tylko łapczywe mlaskanie. Gnomy nie piją krwi- przypomniała sobie informację od Deana. Teraz z drzewa zwisało coś jeszcze… Długie, ciemne, rozpuszczone włosy…